Oczekiwania ludzi świeckich wobec osób konsekrowanych

Prof. Katarzyna Olbrycht

Problem wywołany w temacie tego wystąpienia mógłby być przedmiotem szerokich badań naukowych, prowadzonych w ramach różnych dyscyplin. Istnieje jednak możliwość także innej drogi, wybrana przeze mnie. Jest to droga rozważań opierających się na doświadczeniu i przemyśleniach, będących owocem wielu różnorodnych kontaktów zarówno z ludźmi świeckimi, jak i środowiskami życia konsekrowanego oraz konkretnymi osobami konsekrowanymi. Kontakty te potwierdzają nierzadko bliską więź tych środowisk, wzajemne wspieranie się, wielką wartość wzajemnych kontaktów i zdarzających się w tych relacjach przyjaźni. Nie jestem formalną przedstawicielką żadnego gremium ludzi świeckich, ale wiele doświadczeń, przyjaźni i wspólnych działań umożliwia mi i niejako mnie zobowiązuje do podzielenia się przemyśleniami i spostrzeżeniami na temat przyświecający temu ważnemu spotkaniu.

Przy całym pozytywnym dorobku i wielu przykładach pięknych, konstruktywnych relacji między osobami konsekrowanymi i świeckimi nie można lekceważyć nieporozumień i trudności dzielących te środowiska, prowadzących do wzajemnych oporów, pretensji i rozczarowań. Wielka wartość życia konsekrowanego w Kościele, a równocześnie konieczność dążenia do jedności wśród wszystkich jego członków wymaga namysłu nad źródłami tych napięć i szukania sposobów ich niwelowania.

Odpowiedź, którą chcę przedstawić jako wynik namysłu nad relacjami środowiska życia konsekrowanego i środowiska ludzi świeckich, jest nieco przewrotna, ale postaram się szerzej ją uzasadnić. Brzmi ona: Oczekiwania wielu ludzi świeckich wobec osób konsekrowanych sprowadzają się w swej istocie do tego, by te ostatnie nie kierowały się w swym zachowaniu i decyzjach głównie oczekiwaniami świeckich. Spróbujmy przybliżyć sposób myślenia, który doprowadził do tak paradoksalnego pozornie stwierdzenia.

Oczekiwania wobec osób konsekrowanych wydają się być wyrazem wiary i dojrzałości religijnej, a także szerszego stosunku poszczególnych osób świeckich do świata i innych ludzi. Gdyby spróbować, dla uzyskania wyraźniejszego obrazu rzeczywistości, wyodrębnić wśród świeckich pewne grupy, ze względu zasadnicze tendencje do przyjmowania określonych postaw w rozważanym zakresie, można by wskazać trzy środowiska i trzy typy oczekiwań.

1) W pierwszej grupie znaleźliby się ludzie wierzący (deklarujący się często, dla podkreślenia jednoznaczności swej postawy życiowej, jako „głęboko wierzący”), praktykujący, zaangażowani w życie Kościoła, aktywni w pracy nad własnym dojrzewaniem religijnym. Ich nastawienie do osób konsekrowanych cechuje najczęściej duża życzliwość, zrozumienie piękna, ale i trudności życia konsekrowanego, wyrozumiałość dla słabości i ograniczeń, zaufanie, gotowość do nawiązywania relacji, które pomogłyby w rozwoju duchowym, zaś w codziennych kontaktach – brak oporu wobec zewnętrznych form odmienności. Takie nastawienie prowadzi do określonych oczekiwań: iż można liczyć w kontaktach z tymi osobami na pomoc we własnym duchowym wzrastaniu, wzajemne duchowe inspirowanie się, współdziałanie w inicjowaniu i realizacji pozytywnych dzieł. Mimo jednoznacznie pozytywnego nastawienia już w tej grupie można zauważyć milcząco zakładane wysokie wymagania: osoba konsekrowana powinna dążyć do świętości i w tym sensie – do doskonałości. Jeśli wysiłek w tym kierunku nie jest wyraźny i przekonujący, w tej grupie nie będzie to decydowało o kontaktach, nie wywoła upublicznianej krytyki, raczej nie przejawi się w bezpośrednich wyrzutach (czasem zdarzy się to w relacjach przyjaźni). Jednak zostanie zauważone, przykro przeżyte, czasem skomentowane w zaufanym gronie jako osobisty zawód.

Można by więc mówić o niezrozumieniu tej sytuacji, gdy osoba konsekrowana stara się pozyskać świeckich przyjaciół, czy przynajmniej współpracowników, jedynie drogą budowania bliskiego kontaktu, z wykorzystaniem elementów stylu bycia środowisk świeckich. Do pewnego momentu będzie to odbierane pozytywnie, ponieważ będzie świadectwem uznawania również świeckiej drogi życia za ważną i wartościową, nie wywyższania się czy podkreślania swojej wyjątkowości i – niejako z góry zakładanej – wyższej wartości i głębi duchowej, wypływającej z dokonanego wyboru życiowego. Jednak po nawiązaniu przyjaznych kontaktów postawa ta już nie wystarcza, a przeciwnie – zaczyna być odbierana jako sztuczna, kokieteryjna, nie do końca zgodna z powołaniem. Traktuje się ją z wyrozumiałym pobłażaniem, jako sympatyczną może, ale jednak jakąś słabość. Ostatecznie to nie taka postawa jest oczekiwana. Oczekiwana jest zwyczajność w traktowaniu siebie, naturalność codziennych zachowań, kompetencja w działaniu, które się podejmuje, ale równocześnie odpowiedzialność wobec własnej decyzji życiowej „bycia osobą konsekrowaną”, wysiłek w jej realizowaniu, wierność powołaniu (włącznie z charakterem reguły), odmienność stylu życia jako czytelna inność stopnia zaangażowania własnego życia w sprawy Boże, determinacja tego zaangażowania.

2) Druga, orientacyjnie zarysowana tu grupa to ludzie deklarujący się jako wierzący, praktykujący okazjonalnie, o mniejszej dojrzałości religijnej i niskiej świadomości związku religijności z pracą nad sobą; w konsekwencji – to ludzie traktujący Kościół jako instytucję szczególnej, ale jednak władzy, rozbudowanych struktur, instytucję nastawioną głównie na egzekwowanie określonych zachowań. Jej historyczne zasługi i rolę w życiu człowieka uznają i akceptują. Osoby konsekrowane są w tej grupie traktowane jako przedstawiciele, ale i funkcjonariusze tej instytucji. Wybór takiej drogi życia kojarzy się głównie z ponadprzeciętną pobożnością i upodobaniem do form życia „kościelnego”. Nastawienie do tych osób jest uwarunkowane oceną tych środowisk z punktu widzenia kryteriów, jakie kojarzone są z Kościołem jako instytucją. Często u podstaw tego nastawienia (ze względu na tradycje kulturowe łączące Kościół z uznaną władzą i siłą) spotykamy się z szacunkiem nie tyle do konkretnej osoby, co do stanu, który reprezentuje. W niewielkim stopniu osoba ta jest spostrzegana jako zwyczajny człowiek, którego wyróżnia powołanie, odpowiedź, jakiej na nie udzielił, i odpowiedzialność za jego wypełnienie, jaką na siebie przyjął. Środowiska życia konsekrowanego łączone są z zewnętrznymi ich atrybutami, traktowanymi jako „znaki rozpoznawcze”, rekwizyty i kostiumy „ludzi Kościoła”. Często występuje tu jedynie najogólniejsza identyfikacja – „zakonnica”, „ksiądz”, czasem odróżniany od „zakonnika”. Różnice stroju poszczególnych zakonów i zgromadzeń nie budzą większego zainteresowania i rzadko kojarzone są z różnicami w regule i charyzmacie. Raczej uważane są za stroje ważne w Kościele i tylko przez ludzi tej „instytucji” rozpoznawalne i dla nich mające jakieś znaczenie. Wiedza z tym związana jest człowiekowi świeckiemu niepotrzebna – nie należy do jego świata. W sferze nastawień spotykamy tu dosyć duży dystans, świadomość obcości, zdziwienie naturalnymi zachowaniami i reakcjami, np. „zakonnica, a taka normalna”, „ksiądz, a zna się na muzyce”. Oczekiwania w tej grupie dotyczą głównie trzymania się przez osoby konsekrowane znanych, mieszczących się w przyjętym społecznie i kulturowo stereotypie tego stanu reguł. Dlatego ma tu miejsce duża wrażliwość na zewnętrzne formy zachowania, wyglądu, wyraźnie zaznaczające przynależność do społeczności osób konsekrowanych. Oczekuje się jednoznaczności zewnętrznej, natomiast nie sprawdza się jednoznaczności wewnętrznej, pozostawiając to zwierzchnikom kościelnym. Ma tu miejsce milcząca zgoda na możliwość występowania przypadków osób konsekrowanych nie zawsze będących świadectwem życia zgodnego z tym stanem, powszechna w tej grupie jest świadomość, że nie wszyscy ludzie Kościoła są idealni, ale należy to przyjąć i nie oceniać całego Kościoła przez ich pryzmat. Nie oznacza to jednak akceptacji takiego stanu rzeczy. Jest to raczej wyraz tolerancji ludzkiej i wierności Kościołowi, nawet w sytuacjach dla niego trudnych. Mimo zewnętrznej tolerancji oceny wymieniane w środowiskach świeckich, gdzie przypadki takie mają miejsce, są jednoznacznie negatywne, szeroko komentowane, traktowane jako antyświadectwo, przyjmowane z dużym niezadowoleniem, zdenerwowaniem zjawiskiem i efektem „zgorszenia”, rozczarowaniem, rzadziej – z przykrością i bólem. Wśród młodzieży, z natury rzeczy wrażliwej na wiarygodność wszelkich deklaracji, reakcją jest cyniczne uogólnianie takich przypadków. Z kolei bardzo cenione jest i oczekiwane włączanie się osób konsekrowanych w różne inicjatywy na rzecz biednych i słabych, rzetelne wypełnianie wszelkich realizowanych przez nie zadań w różnych rolach, miejscach i instytucjach.

I tu więc spotyka się wysokie wymagania. Wiążą się intensywniej niż w pierwszej grupie ze sprawdzaniem wiarygodności tych osób, ich autentyczności w podjęciu się życia konsekrowanego. Z jednej strony świeccy sprawdzają więc, czy wybór był w pełni świadomy i czy był prawdziwym wyborem spośród wielu realnych możliwości danej osoby. Czasem podejrzewa się, że geneza decyzji jest bardzo przyziemna i prosta – brak zdolności, urody, żądza władzy, nienaturalna potrzeba dewocyjnej pobożności. Ogólnie przyjmuje się fakt posiadania powołania i nie wnika się w jego mechanizmy, jeśli dana osoba jest ogólnie wiarygodna. Dlatego tak ważne w tej grupie jest sprawdzanie autentyzmu człowieczeństwa konkretnej osoby konsekrowanej. Z radością stwierdza się jej otwartość, kontaktowość, życzliwość wobec ludzi, naturalność zachowania, różnorodne, niespodziewane zdolności i umiejętności. Dowodzi to autentyzmu i siły powołania, które dotyka bardzo różnych ludzi w sposób racjonalnie niewytłumaczalny. Jest to jednak tylko część obrazu osoby konsekrowanej, który jest sprawdzany przez świeckich. Gdy okaże się, że jest ona miłym, dobrym, ciekawym, często atrakcyjnym w kontakcie człowiekiem, następuje sprawdzanie wiarygodności jej stanu jako „osoby konsekrowanej”. Przedmiotem zainteresowania staje się jej duchowość, sposób i czas poświęcany modlitwie, sposób mówienia o Bogu i problemach religijnych, stosunek do innych. W tej grupie wielostronność sprawdzania wiarygodności osób konsekrowanych może być źródłem poważnych nieporozumień. Jeśli osoby te skoncentrują się na udowadnianiu swojej „zwyczajności”, „normalności”, mogą w pewnym momencie zatrzeć swoją inność, odmienność, wynikającą z przyjętej drogi. Stają się miłymi znajomymi, ale nie są już potrzebne tam, gdzie szuka się wiarygodnych członków Kościoła i ludzi, którzy poświęcili swoje życie Chrystusowi. Ich „wypróbowywanie” jest życzliwe, nieagresywne i może wprowadzać w błąd. Świeccy szukają w osobie konsekrowanej normalnego człowieka, ale człowieka, który będąc „normalnym”, dobrowolnie zrezygnował z ważnych sfer życia, jakie prowadzą świeccy, dla czegoś ważniejszego. Im bardziej pogłębia się dojrzałość religijna, tym bardziej pojawia się zrozumienie, że ma tu miejsce rezygnacja dla Kogoś. Świeccy nie oczekują tylko dobrego kompana, atrakcyjnego towarzysko, który jednocześnie wysłucha ich problemów. Tę funkcję mogą podjąć inni ich znajomi, rodzina. Nie będą tego wprost krytykować, szczególnie że bliższe kontakty z przedstawicielami innego, trochę egzotycznego świata, ogólnie niedostępnego i nieznanego, zawsze trochę imponują, nobilitują, dają satysfakcję jakiegoś „wtajemniczenia”. W sytuacjach związanych z rozwojem duchowym, trudnymi decyzjami, kryzysami wewnętrznymi, będą jednak szukać pomocy u kogoś innego, wyraźniejszego duchowo, myślącego właśnie zdecydowanie „inaczej” niż oni i ich środowisko.

3) Trzecia grupa to świeccy ludzie niewierzący. Rzadziej są oni obojętni wobec religii, Kościoła i środowisk życia konsekrowanego, częściej niechętnie dopuszczający jakiekolwiek kontakty w tym zakresie, nierzadko agresywni, podkreślający „zawodowość” osób konsekrowanych, ich koniunkturalizm, podejrzewający jednoznacznie negatywne intencje i odległe od wiary przyczyny wyboru tej drogi (kryzysy osobiste, niepowodzenie w miłości, zaburzenia psychiczne, presja otoczenia, lęk przed normalnym życiem bądź ucieczka przed problemami „świeckiej codzienności”). To przekonanie ugruntowywane jest przez wiodące kulturowo trendy intelektualne. W dobrej wierze uważa się więc, że zdolna, aktywna czy przystojna jednostka „marnuje się w klasztorze”. Wyobrażenia o życiu konsekrowanym są tu najczęściej odległe od rzeczywistości i wynikają ze stereotypów wytwarzanych przez wiele dziesiątków lat przez laickie środowiska opiniotwórcze. Oceny są więc ostre, bardzo krytyczne. Na uwagę zasługuje jednak, mimo ignorancji widocznej w takiej postawie, ogólny kierunek definiowania istoty tego „zawodu”, tej roli społecznej, przyjmowany, gdy ocenia się osoby konsekrowane ze względu na niezgodność ich życia z deklaracjami, z ich „istotą” właśnie. Kierunek oceny obejmuje najczęściej (w sensie braku): bezinteresowność, miłość do ludzi – a więc ich zrozumienie, akceptację, aktywne wspomaganie (szczególnie najsłabszych), gotowość do trudnych poświęceń, uczciwość, czytelny wysiłek codziennego życia, niższy od przeciętnego standard życia. Do tego zestawu kryteriów, indywidualnie, zależnie od sytuacji i wrażliwości, dołączane są liczne cechy wskazujące na jakąś wyższą od przeciętnej doskonałość. I tu więc widoczne są duże wymagania związane z ze specyficzną odmiennością, wyższą od przeciętnej (typowej w świecie ludzi świeckich) doskonałością. Uderza intuicyjne, nieświadome odwoływanie się do dekalogu i chrześcijańskiego przykazania miłości. Charakterystyczne jest częste porównywanie (choć bez znajomości rzeczy) radykalizmu chrześcijan i wyznawców innych religii, na korzyść tych ostatnich. Fascynacja na przykład wzorem buddyjskiego mnicha może być wyrazem powierzchownej i mało refleksyjnej, ale fascynacji widoczną odmiennością, jednoznacznością roli i wybranego sposobu życia. Agresja wobec osób konsekrowanych jest często przejawem agresji wobec Kościoła i chrześcijańskiej moralności, ale nie oczekiwania od osób konsekrowanych zmiany postaw i przekonań. Zostałoby to przyjęte z nieufnością i zdziwieniem. Równocześnie byłoby potwierdzeniem, że religii nie trzeba łączyć z żadną prawdą, a życia konsekrowanego z czymś więcej niż irracjonalny wybór zawodu i sposobu życia.

We wszystkich, roboczo wyodrębnionych tu grupach oraz w środowiskach z tej perspektywy mieszanych, w przypadkach konkretnych ludzi, którzy indywidualnie przeżywają swoje życie, wprowadzając w nie często radykalne zmiany, mimo wielu różnic podstawa oczekiwań jest wspólna. Osoba konsekrowana jest inna, różnice zakorzenione są w jej duchowym wnętrzu, jej wiarygodność łączy się z czytelnym dążeniem do świętości mimo nieskrywanych trudności i ograniczeń. Przemiany kulturowe we współczesnym świecie sprawiły, że ludziom nie wystarcza forma jednoznacznie interpretująca określony sens. Dzisiejszy człowiek nie wierzy formom kulturowym, szczególnie tym, które kojarzą się z długą, uznaną tradycją. To nastawienie kojarzy się z naturalnymi właściwościami wieku młodzieńczego, gdzie wybór własnej drogi życiowej poprzedzony jest najczęściej bezwzględną weryfikacją uznanych norm, autorytetów i wzorów. Dziś ta weryfikacja przybiera kształt agresywnego buntu. Często jednak bunt ten ma u swych źródeł nadzieję, że atakowane autorytety, wartości, prawdy, obronią się, okażą się silniejsze swą prawdą i pozwolą budować na nich własne życie. Że ludzie głoszący sprawdzone przekonania nie ulegną, podejmą rzetelny dialog, będą krytykujących i wątpiących traktować z szacunkiem, nie uciekając przed ich bezwzględnością i cynizmem w tanie, kokieteryjne sposoby zyskania ich przychylności. Dziś wydaje się to cechą całej kultury. Bezwzględnie sprawdza się w jej ramach wiarygodność wartości, programów i autorytetów, często atakując brutalnie i nieuczciwie. Równocześnie powszechny podziw, szacunek, uznanie, a wśród młodzieży również zachwyt, budzą postaci nie ustępujące ze swych racji, wierne swym przekonaniom, w swych środowiskach przez ludzi wierzących nazywane jeszcze za życia „świętymi”.

Można więc powiedzieć, że w powierzchownym oglądzie najwyraźniejszym oczekiwaniem ludzi świeckich końca wieku wobec osób konsekrowanych jest oczekiwanie, iż okażą się one normalnymi ludźmi, podobnymi do innych, choć trochę lepszymi. Dla niektórych osób konsekrowanych może to być obiecujący kierunek budowania swojego powołania i obrazu w świecie. Głębiej można odnaleźć jednak zasadniczą, inną nieco treść oczekiwań wobec tych środowisk. Są to oczekiwania w pierwszym rzędzie jeszcze mało „sakralne” w swej istocie. Dotyczą świadczenia przez te środowiska o możliwości życia innego niż to zgodne z obowiązującymi powszechnie standardami. Dziś najbardziej dotkliwe niepokoje człowieka i narzucane mu standardy radzenia sobie z nimi wydają się dotyczyć trzech sfer i trzech opozycji. Są to:
* pragmatyczne dążenie do sukcesu za wszelką cenę – lub podporządkowanie sukcesu wyższym wartościom, obrona bezinteresowności w stosunkach międzyludzkich, oznaczająca często rezygnację z sukcesu;
* świadome pogłębianie własnej tożsamości, oparte bądź na wielości ról, funkcji i sytuacji, bądź na szukaniu tożsamości ludzkiej uwzględniającej wymiar duchowy jako szczególnie znaczący;
* realizowanie własnej wolności albo głównie jako wolności od wszelkich norm, albo jako wolności świadomego, dobrowolnego rezygnowania z dóbr niższego rzędu na rzecz dóbr wyższych.

Bardziej lub mniej deklaratywnie, bardziej lub mniej świadomie współczesny człowiek świecki zakłada, że osoba konsekrowana wybrała w każdej z wymienionych sfer życia wariant niepopularny, ukazywany najczęściej jako nie tylko nieuzasadniony, ale nierealny, ponieważ niemożliwy do wprowadzenia w praktyczne życie. Osoby konsekrowane pozwalają sprawdzić, czy wybór ten jest możliwy, czy warto go podjąć, czy nie skutkuje poczuciem klęski i załamaniem. Im więcej potencjalnych możliwości zrobienia sukcesu „w świecie” wykazują takie osoby, tym bardziej niepokojące staje się dla innych pytanie, czy rzeczywiście trzeba traktować siebie, innych, świat – jedynie jako narzędzia do osobistego sukcesu. Równocześnie jeśli osoba konsekrowana jest wiarygodnym przykładem człowieka spełniającego się, pełnego radości i spokoju, mimo braku wyraźnych danych na sukces – staje się świadectwem mierzenia własnej wartości nie tylko przez pryzmat sukcesu. Druga z wymienionych sfer – tożsamość i jej poczucie jest dziś szczególnie trudnym problemem. Ludzie czują się wykorzenieni, zagubieni, swej tożsamości szukając w poszczególnych środowiskach, grupach odniesienia. Często są namawiani do zrezygnowania w ogóle z określania własnej tożsamości. Osoba konsekrowana, jeśli jej tożsamość jest w pełni zgodna z tym stanem, jeśli jest przez nią w pełni zrozumiana i zaakceptowana, może być przykładem odważnego wyboru, ujawniania i wyjaśniania własnej tożsamości. (Przypadki deklarowanej czasem przez te osoby niepewności, trudności z określeniem własnej tożsamości, są przez ludzi świeckich przyjmowane z zażenowaniem, niepokojem, niechęcią. Ten wybór życiowy, jeśli nie jest nawet dla nich całkowicie jasny, traktowany jest bardzo poważnie i odczytywany jako wyraz odnalezienia własnej tożsamości, a nie jej szukania). Nieporozumieniem wydaje się dążenie do tego, by świecki dostrzegł w osobie konsekrowanej takiego samego człowieka jak on sam, z tymi samymi potrzebami, wątpliwościami i ograniczeniami. Gdyby ten cel został zrealizowany, zrozumienie istoty życia konsekrowanego stałoby się niemożliwe i niepotrzebne, a oznaki tego stanu zaczęłyby być kojarzone z przebraniem, a nie deklaracją określonej tożsamości. Wreszcie ostatni zaakcentowany tu wymiar – wolność rezygnowania z różnych dóbr, również z wolności codziennych decyzji dysponowania sobą – jest świadectwem możliwości pokonania bariery dziś traktowanej jako nieprzekraczalna. Wolność bardzo rzadko bywa kojarzona z dobrowolną rezygnacją z różnych dóbr i wartości na rzecz wartości wyższych. Jest to jedna z głównych przeszkód w budowaniu jedności różnych wspólnot – poczynając od rodziny – wokół wspólnego dobra. Szczególnie trudne jest rezygnowanie jako ofiarowanie swojej wolności nie tylko komuś drugiemu, kto tego potrzebuje, ale Komuś wyższemu, Bogu osobowemu, istnienie którego jest tak często i tak przekonująco negowane. Życie konsekrowane jest dowodem, że jest to możliwe, a sposób traktowania innych i świata, który z tak rozumianej wolności wyrasta, przekonuje do takiej orientacji. Nie oznacza to niedostrzegania przez świeckich trudności i problemów z tym związanych, ale oczekuje się od żyjących życiem konsekrowanym możliwie największego wysiłku i szczerej woli, m.in. budowania jedności we wspólnocie, w której żyją.

Na koniec zwróćmy uwagę na duchowy, bardziej sakralny poziom analizowanych oczekiwań. Ludzie są w różnym stopniu zdolni do przyjęcia i uznania transcendentnego wymiaru świata. Wiara jest łaską. Powszechnie wiąże się jednak życie konsekrowane z jakąś tajemnicą, wtajemniczeniem, przekraczaniem znanej codzienności. Tajemnica zawsze wzbudzała i wzbudza ciekawość i lęk. Dlatego życie konsekrowane, szczególnie ścisłe jego formy, są jednym z bardziej intrygujących tematów podejmowanych w sztuce, a współcześnie – w mediach. Dziś tajemnica ta nie bywa już łączona z tajemnymi obrzędami czy rytuałami, ale nadal wywołuje niepokój, że nie da się uciec od własnej duchowości, od duchowego wymiaru człowieczeństwa. Zjawisko życia konsekrowanego wzmacnia ten niepokój. Równocześnie najtrudniejsze doświadczenia egzystencjalne budzą prawie zawsze lęk i potrzebę szukania pomocy w innym świecie niż tylko materialny świat człowieka. Wtedy ujawnia się oczekiwanie, że osoby konsekrowane mają jakiś inny, bliższy kontakt ze światem nadprzyrodzonym, że być może wiedzą, rozumieją i czują więcej. Mogą więc stanowić szczególny pomost, być pośrednikami między człowiekiem świeckim a transcendencją. Stąd nawet osoby niewierzące przyjmują z wdzięcznością składane w duchu autentycznej życzliwości deklaracje wsparcia modlitewnego. Dla osób wierzących jest to oczekiwanie szczególnie intensywnej modlitwy, która prawdopodobnie będzie wysłuchana, bo jest prośbą osób szczególnie Bogu bliskich. Oczekiwanie w tej sferze wiąże się z wielką ufnością, że osoby konsekrowane chcą i mogą pomagać również w sposób nadprzyrodzony.

Na wstępie tych rozważań sformułowałam przypuszczenie, że oczekiwania świeckich wobec osób konsekrowanych są wyrazem dojrzałości wiary tychże świeckich oraz ich stosunku do świata i innych. Spróbujmy dopowiedzieć sens tego stwierdzenia. Nie jest ani w pełni zasadne, ani skuteczne diagnozowanie przez środowiska życia konsekrowanego doraźnych potrzeb ludzi świeckich w celu odpowiadania na czytelne ich oczekiwania. Taka diagnoza może okazać się zawodna, a nierzadko całkowicie błędna. Oczekiwania te nie mają bowiem bezpośredniego związku z konkretną osobą konsekrowaną, jej cechami i zachowaniem. Niebezpieczne jest więc zatrzymywanie się na oczekiwaniach dotyczących określonych form, jeśli są one wyrazem oczekiwania głębszej treści, związanego z sensem życia własnego i życia konsekrowanego. Trzeba – jak się wydaje – koncentrować się na treści, która dla świeckich jest najważniejszym problemem tego stanu, źródłem niepokoju, namysłu, duchowych problemów i wyborów, nadziei, że widocznie jednak jest jakaś prawda, jeśli są ludzie, którzy dobrowolnie poświęcają jej życie. Prawda o tych ludziach powinna stać się przede wszystkim prawdą o dążeniu do świętości przez miłość Boga i człowieka, jako dziecka Bożego. Nie można lekceważyć faktu, iż dzisiejszy człowiek odrzuca lub przynajmniej nieufnie odnosi się do form, których treść nie jest w pełni zrozumiała i wiarygodna. Dlatego potrzebne wydaje się dziś częstsze mówienie o Bogu i Bożych sprawach, o życiu w świetle wiary, o życiu konsekrowanym i różnych jego charyzmatach. Społeczna wiedza na ten temat jest uderzająco niska. Niezbędne jest jednak rezygnowanie z obcych, niezrozumiałych dla przeciętnego człowieka świeckiego form językowych. Człowiek dobrowolnie wybierający określony sposób życia powinien umieć o nim świadczyć swoim postępowaniem, ale i mówić o nim językiem, jakim posługują się, a więc jaki rozumieją jego współcześni. Jest to jedno z trudniejszych wyzwań, ale równocześnie jedno z podstawowych zadań nowej ewangelizacji.

Napięcie między oczekiwaniami a ich realizacją dotyka wszelkich relacji między ludźmi. Relacje między osobami konsekrowanymi i świeckimi są szczególnie skomplikowane, uzależnione od wielu czynników. Jednak ich istota i centrum jest wyraźne. Świeccy potrzebują i oczekują osób konsekrowanych, bliskich im, rozumiejących ich problemy, ale i zrozumiałych w tym, co przede wszystkim ludzkie, równocześnie zdecydowanie innych – bo radykalnych w tym, co duchowe, co prowadzi do bliskości z Bogiem, co może być wsparciem i wskazywaniem drogi zgodnej z tym, co Boże, świadomie i z wyboru żyjących już innym życiem – z Bogiem i dla Boga.