Spojrzenie spowiednika na spowiedź sióstr (materia spowiedzi)

O.Tadeusz Hajduk SJ

SPOJRZENIE SPOWIEDNIKA NA SPOWIEDŹ SIÓSTR (materia spowiedzi)

Zaproponowany mi temat jest o tyle delikatny, że nas kapłanów obowiązuje – pod groźba ekskomuniki – sekret sakramentalny. Zadawałem więc sobie pytanie jak mogę z jednej strony skorzystać z kilkunastoletniego doświadczenia spowiadania sióstr, a z drugiej strony być na tyle ogólnym, by nie wpaść w ryzyko, że ktoś odnajdzie w mojej wypowiedzi siebie samego czy też swoje współsiostry? Próbując podjąć ten temat ufam, że konieczne przez ten fakt uogólnienia nie spowodują niekonkretności tej wypowiedzi. Zresztą w wypowiedzi nie będę opierał się wyłącznie na osobistych doświadczeniach, czy tylko na materii znanej mi ze spowiedzi. Korzystam również z tego, co znam poprzez kierownictwo duchowe i zwyczajne rozmowy z zaprzyjaźnionymi siostrami z różnych zgromadzeń.

I. Różne formy spowiadania.

Przyjrzyjmy się najpierw pokrótce różnym formom spowiadania i ich możliwościom i trudnościom: spowiadanie jednorazowe, czy sporadyczne; stałe spowiadanie; spowiadanie połączone z kierownictwem duchowym.

1. Spowiadanie jednorazowe, sporadyczne.

Tego typu spowiadanie może mieć różne formy: jednorazowo u przypadkowego spowiednika gdzieś „na mieście”, lub w wypadku rekolekcji zakonnych głoszonych przez zaproszonego rekolekcjonistę, albo w trakcie rekolekcji ignacjańskich przeżywanych w jakimś domu rekolekcyjnym.

Patrząc wpierw od strony pozytywnej, z jednorazowym czy sporadycznym spowiadaniem spotykamy się wówczas kiedy mamy do czynienia z siostrami zakonnymi szukającymi czegoś więcej w rozwoju duchowym, a stali spowiednicy wspólnoty tego im nie zapewniają dla takich czy innych racji. Takie siostry starają się choć sporadycznie móc skorzystać z pomocy kapłana, który rozumie ich potrzeby duchowe i nawet taka pojedyncza pomoc może we wzrastaniu duchowym być dla nich bardzo znacząca. Zwracają się one wtedy nie tyle do przypadkowych kapłanów, ile do znanych im wcześniej, z których pomocy mogły już skorzystać przy jakieś innej okazji (np. rekolekcji). Takie sytuacje są częste przy rekolekcjach ignacjańskich gdzie zazwyczaj jest to spowiadanie jednorazowe, ale kontekst też jest inny niż w spowiedziach pozarekolekcyjnych. Połączone jest to zazwyczaj z wcześniejszym kierownictwem duchowym i to pozwala wiele problemów codzienności sióstr dotknąć już wcześniej i pomaga formować dojrzałe sumienia już przed spowiedzią. Czasu na samej spowiedzi też jest zazwyczaj więcej niż w rekolekcjach głoszonych, bo przeciętnie na spowiednika wypada od kilku do kilkunastu osób, zaś czasu jest przynajmniej kilka godzin i nikt nie musi się śpieszyć lub obawiać, że nie zdąży się wyspowiadać. To są zazwyczaj spowiedzi generalne z całego życia albo od ostatnich rekolekcji. Tu bardzo ważna jest też forma, a nie tylko materia spowiedzi.

Inaczej bywa przy spowiedziach w ramach rekolekcji głoszonych, gdzie zazwyczaj jest duża liczba sióstr biorących w nich udział i niewielu spowiedników. Tam zazwyczaj jest mała możliwość głębszego dotknięcia poruszanych problemów, bo czasu na spowiedź jest relatywnie mało. Innym problemem bywa fakt, że do spowiedzi na zakończenie rekolekcji zapraszani są najczęściej do pomocy ci kapłani, którzy są „pod ręką”, a nie zawsze są to osoby dające siostrom możliwości rozwiązania ich ewentualnych problemów. Roczna spowiedź w takich przypadkach nie jest „wysokich lotów”. A zdarza się, że i zaproszony rekolekcjonista nie stanie na właściwym poziomie i to prowadzi do niechęci i do kolejnych rekolekcji i do sakramentu pojednania.

Patrząc od strony negatywnej, to spowiadanie się „gdzieś na mieście” u przypadkowych spowiedników wynikać może z braku dojrzałości sióstr, jeśli mają one do dyspozycji dobrych stałych spowiedników we wspólnocie. Wtedy bywa tak, że siostry do swoich stałych spowiedników chodzą z „rozproszeniami na modlitwie” zaś kiedy są „grubsze sprawy” do wyznania, to idą do przypadkowych spowiedników. To jednak dla takich sióstr żadna pomoc we wzrastaniu duchowych, zaś dla nas kapłanów spowiadających jednorazowo grubsze sprawy też małe pole do działania. Nie mówiąc już o ich stałych spowiednikach, którzy zajmują się sprawami marginalnymi zamiast pomagać w pokonywaniu trudnych spraw przeżywanych przez siostry.

Bywają też takie siostry, które „skaczą z kwiatka na kwiatek”, czyli do każdego kapłana, który pojawi się nowy na horyzoncie, raczej by zainteresować sobą i mieć trochę więcej wrażeń niż by szukać rozwiązań swoich problemów.

2. Stałe spowiadanie.

To najbardziej odpowiednia forma, ale pod warunkiem, że mają siostry zaufanie do spowiednika i że nie jest to ktoś im narzucony, i że ma on dosyć czasu by nie spowiadać pośpiesznie. Takie spowiadanie może odbywać się wewnątrz wspólnoty gdzie jedna osoba spowiada jakąś grupę sióstr, lub odbywać się może poza ich wspólnotą, kiedy siostry chodzą do stałego kapłana tam gdzie on spowiada. Według mnie ta druga sytuacja jest lepsza, bo można mieć większy dystans do problemów poruszanych na spowiedzi. Problemem jest tu jednak częsta praktyka przełożonych patrzących nieufnym okiem na siostry szukające spowiednika poza spowiednikiem wyznaczonym dla wspólnoty, zaproszonym przez Przełożoną. Uważa się czasem, że siostry „nie powinny prać brudów wspólnoty poza swoja wspólnotą” itp. I jeśli jeszcze ten spowiednik poza wspólnotą jest zbyt młody to podejrzewa się siostry że właśnie dlatego do niego idą zamiast do „zacnego i doświadczonego” spowiednika wspólnotowego, przychodzącego tak chętnie… z domu emeryta… I to powoduje, że albo siostry rezygnują z szukania właściwego spowiednika i chodzą do wyznaczonego dla wspólnoty, ale bez możliwości owocnego korzystania z takiej posługi, albo chodzą do kapłana wybranego poza wspólnotą, ale chodzą do niego z dodatkowym poczuciem winy… A poczucie winy powinny mieć raczej przełożone, które zapominają że powinny zapewnić siostrom wolność w wyborze swojego spowiednika: „Przełożeni (…) niech podwładnymi kierują jako dziećmi Bożymi i z szacunkiem należnym osobie ludzkiej starają się o to, aby ich posłuszeństwo było dobrowolne. Dlatego niech zostawiają im należną wolność szczególnie co do sakramentu pokuty i kierownictwa sumienia”31

Bywa tak, że spowiednicy wybrani przez przełożoną nie odpowiadają tej czy innej siostrze. Czasem może to być wynik niedojrzałości starszych sióstr wobec spowiedników głębiej wnikających, a nie tylko dających rozgrzeszenie i pokutę jak to robili inni wcześniejsi. I na odwrót siostry pragnące głębszego prowadzenia mają problemy kiedy mają się spowiadać u spowiednika, który przyszedł na godzinę pomiędzy innymi ważnymi zajęciami i ma w tym czasie wyspowiadać np. około 20 sióstr, a więc polega to tylko na „odpukaniu” grzechów.

Jeśli przełożone naciskają na siostry, by spowiadały się u jednego spowiednika dla domu, to dobrze byłoby zadać sobie trochę trudu, by poszukać w miarę kompetentnego, a nie po najmniejszej linii oporu prosić takiego, który jest „pod ręką” i nie kosztuje jego dojazd, choć niewiele więcej oprócz rozgrzeszenia może siostrom dać. A jeśli już, to niech wówczas pozostawią wolność w wyborze dodatkowego kierownika.

Osobnym, problemem jest sytuacja sióstr na małych wiejskich placówkach, gdzie jedyni księża do dyspozycji to proboszcz, u którego się pracuje lub młody wikary, z którym razem się katechizuje. Zaś materia grzechów może dotyczyć także takiej czy innej relacji do któregoś z nich.

3. Spowiadanie połączone z kierownictwem duchowym.

Według mnie jest to najlepsza forma pomocy do wzrastania duchowego. Zalecana zresztą i przez wszelkie najnowsze dokumenty kościelne dotyczące formacji osób konsekrowanych.

„Radosne doświadczenie sakramentalnego przebaczenia, przeżywane wspólnie z braćmi i siostrami, czyni serce człowieka uległym i każe dążyć do coraz większej wierności. Postęp na tej ewangelicznej drodze, zwłaszcza w okresie formacji i w pewnych szczególnych momentach życia, może zostać znacznie ułatwiony przez ufne i pokorne poddanie się kierownictwu duchowemu, które pomaga człowiekowi odpowiadać wielkodusznie na poruszenia Ducha Świętego i dążyć zdecydowanie do świętości”.32

Sądzę, że wiele przełożonych, może także przełożonych wyższych, powinno się dobrze zastanowić, czy nie należało by zrewidować swego zdania uważając czasami, że szukanie przez siostry kierownictwa duchowego to są jakieś fanaberie czy kaprysy. Bo naprawdę, by rozwijać się duchowo czyli otwierać na działania Ducha Bożego, by żyć zgodnie z Ewangelią jest to środek niemal niezbędny i nie ma co tłumaczyć w oparciu o powyższy cytat, że mówi się tu tylko o nowicjuszkach czy juniorystkach, bo to one są w formacji skoro dzisiaj tyle mówi się o konieczności formacji permanentnej. I nie ma co czekać z pozwaleniem siostrom na poddanie się kierownictwu duchowemu dopiero kiedy zdarzają się już tak szczególne momenty kiedy owa siostra znajduje się na granicach wytrzymałości psychicznej czy też wręcz myśli o odejściu ze zgromadzenia. Kierownictwo duchowe to nie pogotowie ratunkowe w skrajnych przypadkach.

Oczywiście od spowiednika stałego podejmującego się równocześnie kierownictwa duchowego wymaga się dużej cierpliwości, bo mogą mijać lata a nie widać jakichś wyraźnych zmian w przeżywaniu więzi z Jezusem i życia duchowego i moralnego osoby spowiadanej.

Mówiąc krótko, może warto by przemyśleć sprawę tzw. spowiedników stałych dla całej wspólnoty i dawać więcej możliwości wyboru spowiednika, który nie będzie narzucony z obowiązku lecz będzie odpowiadał potrzebom duchowym sióstr.

II. Zagadnienia ogólne dotyczące materii do poruszenia w sakramencie pojednania.

Możemy teraz spojrzeć na pewne ogólne zagadnienia związane z specyfiką życia zakonnego i to życia zakonnego kobiecego. Omówimy więc: przeżywanie ślubów zakonnych, życia modlitwy, relacji wewnątrz wspólnoty, zaangażowania apostolskiego i integracji tych wszystkich wymiarów konsekracji zakonnej. Jak to może wybrzmiewać w sakramencie pojednania i jakie z tym wiążą się problemy dla nas spowiedników.

1. Śluby zakonne.

Można czasami zaobserwować jak niewłaściwe, często zbyt literalne i wyłączenie na prawie oparte, rządy zakonne „maltretują” sumienia podwładnych. To samo można powiedzieć o tak sformułowanym prawie wewnątrzzakonnym, które bez potrzeby mnoży okólniki, zwyczajniki, postanowienia pokapitulne zamknięte w sztywne normy, a mało otwarte na powiew Ducha świętego. Prowadzi to często do wypaczania sumień prowadząc je albo do skrupułów albo naciągając je bez potrzeby.

Wynika to często z tego, że w wielu zgromadzeniach zakonnych jest za mało spraw zostawionych sumieniu sióstr lub rozwiązywanych przez pozwolenia ogólne, a za dużo spraw zostawionych wyłącznie w gestię pozwoleń szczegółowych. Traktuje się wówczas dorosłe kobiety jak małe dzieci uważając, że same nie są w stanie wybrać dobrych rozwiązań i trzeba im wszystko dokładnie określić. Stąd szczególnie ślub ubóstwa i ślub posłuszeństwa są dotkliwe przeżywane przez liczne siostry zakonne. A przecież Ojciec Święty mówił, że te śluby nie zaprzeczają wartościom ludzkim: „Nie należy rozpatrywać rad ewangelicznych jako zaprzeczenia wartości związanych z płciowością, z uzasadnionym dysponowaniem dobrami materialnymi i samodzielnym decydowaniu o sobie. Te skłonności mają swoje źródło w naturze i dlatego same w sobie są dobre.” 33

Czystość czasami bywa przez siostry za bardzo przeżywana wyłącznie jako pewna cnota do obrony, a nie jako sposób wyrażania swojej tożsamości oblubieńczej. Relacje międzyludzkie są przeżywane lękowo i wszędzie doszukuje się zagrożenia, częściej jednak u innych niż u siebie. Oczywiście bywają i wypaczenia w drugą stronę kiedy relacje stają się dwuznaczne i grzeszne, czy też pojawiają się inne trudności w tej dziedzinie, bardzo często powiązane jednak z napięciami emocjonalnymi wynikającymi najczęściej z życia wspólnotowego.

Wydaje się, że ubóstwo zakonne wciąż jest przeżywane w zakonach żeńskich głównie jako zależność od przełożonych: pytanie ich o pozwolenie na każdy drobiazg i z każdym drobiazgiem do przełożonych biegnąc. Za mało właśnie tu pozwoleń ogólnych, za mało zaufania do podwładnych dając im np. „kieszonkowe” co miesiąc na drobne wydatki, albo mając wspólną „kieszonkową kasę”, z której każda może wziąć na drobne wydatki i wpisać je do zeszytu. Bywa też nieraz uczenie podwładnych kombinowania [np. stwierdzenie „jak sobie załatwisz od rodziny to możesz sobie kupić lekarstwa”; albo „jak znajdziesz sobie sponsora to możesz wyjechać na pielgrzymkę”]. Widać też sknerstwo jednych i rozrzutność innych przełożonych. Albo czasem sknerstwo dla podwładnych i rozrzutność dla innych np. dla kapłanów „w gości”, czy dla własnej rodziny. Bywa też mieszanie kas: wspólnoty i dzieła, korzystanie dla wspólnoty z pieniędzy przeznaczonych na jakieś dzieło, czy wręcz używanie do celów osobistych pieniędzy posiadanych dla dzieła, za które ktoś jest odpowiedzialny.

Posłuszeństwo często jest widziane jako totalna zależność od przełożonych i to też błąd pojawiający się po obydwu stronach, zarówno u podwładnych jak i co gorsza u przełożonych. Widać u sióstr trudność rozróżnienia kiedy ktoś zwraca się do nich jako przełożona, a kiedy trzeba to co mówi traktować nie tyle w wymiarze posłuszeństwa, ile jako pomysły [kaprysy] konkretnej osoby pełniącej funkcję przełożeńską. Wszyscy wiemy, że nakazy przełożonych skłaniające do grzechu nikogo nie obowiązują, a przecież też się mogą zdarzać (np. skłanianie do kłamstwa: fałszywe zeznania, bo to daje jakieś korzyści dla zgromadzenia). Taka postawa budzi konflikt wewnętrzny u podwładnych, bo wprawdzie jest to grzech ale skoro przełożona każe to jak mogę odmówić i jej się narażać. Bywają częste dylematy podwładnych, jak mają odkryć wolę Bożą w decyzjach przełożonych kierujących się nie tyle rozeznaniem duchowym ile „układami i znajomościami” (np. z pracodawcami, czy koleżankami zakonnymi załatwiającymi u matek taką czy inna zmianę na placówce).

Sądzę, że wszyscy w Kościele i w poszczególnych zakonach chcemy, by młode pokolenia sióstr były odpowiedzialne, osobowo dojrzałe i radośnie przeżywające swoją konsekrację zakonną. Nie kontrola „policyjna” w każdej sferze ślubów takimi je uczyni, lecz do tego prowadzi zaufanie i dialog, umożliwianie im udziału w podejmowaniu decyzji ich dotyczących. W dokumencie „Congregavit nos in unum Christi amor34 mamy to jasno określone: „Aby być źródłem jedności, władza musi tworzyć klimat sprzyjający wzajemnej wymianie i współodpowiedzialności, umożliwiać udział wszystkich w sprawach ich dotyczących, zachęcać braci do podejmowania odpowiedzialności za siebie i innych oraz do ich respektowania, słuchać ich chętnie i popierać harmonijną współpracę mającą na uwadze dobro instytutu i Kościoła, prowadzić dialog i stwarzać okazje do spotkań, dodawać odwagi i nadziei w trudnych momentach, patrzeć w przyszłość i ukazywać nowe horyzonty posłannictwa.”35.

2. Modlitwa.

Tu wychodzi często problem braku równowagi pomiędzy mnożonymi modlitwami wspólnotowymi a czasem przeznaczonym na osobistą modlitwę. Przeakcentowywanie modlitw „pacierzowych” i mnożenie ich bez potrzeby, nie dając dosyć czasu na codzienną osobistą medytację. Trudność budzi też fakt konieczności pogodzenia czasu na modlitwę z obowiązkami we wspólnocie, czy też poza wspólnotą i dodatkowymi oczekiwaniami wspólnoty po powrocie z pracy osób zaangażowanych poza domem (sądzę, że szczególnie dotyka to pracujące na zmiany pielęgniarki).

Czasem wydaje się jak gdyby przełożone nie były w stanie uwierzyć, że inne siostry potrafią same odprawiać swoje codzienne rozmyślanie … i że naprawdę chcą się modlić. Szkoda, że nawet przy większych świętach nie dają możliwości siostrom posiedzenia przed Panem Jezusem sam na sam, ile im będzie potrzeba, bez ciągłego sprawdzania czy są w kaplicy czy też piją kawę, i bez martwienia się czy dopełniły obowiązku, za które „one są odpowiedzialne”. Chcą czasem przełożone zbawiać swoje podwładne „na siłę”. A w końcu jaka w tym pewność, że będąc razem w kaplicy siostry się naprawdę modlą?

Widzi się częstą frustrację w praktyce modlitwy: w ćwiczeniach modlitewnych spotykają siostry wiele przeszkód i trudności. Choć są nawet w dniu liczne momenty, które poświęcają na modlitwę, to jednak przeżywają pewien rodzaj rozczarowania, co do praktyki modlitwy. Okazuje się ona częstokroć czymś nużącym i męczącym. Znudzenia, zmęczenie i trwanie na modlitwie bez większego zainteresowania rodzi odczucie bezużyteczności modlitwy. Wydaje się, że po prostu jest to tracenie czasu i dochodzi się do wniosku, że nie warto pozostawać tak bezczynnymi, bez robienia czegokolwiek, kiedy można by wykorzystać ten czas aby zrobić coś bardziej pożytecznego. Sytuację pogarsza jeszcze fakt, że są równocześnie siostry obciążone wieloma innymi aktywnościami, dla których nie znajdują wystarczającego czasu. Rodzi to na modlitwie niepokój i pośpiech by ją skończyć. W ten sposób wiele sióstr modlitwę przeżywa bardziej jako męczący obowiązek niż jako poszukiwanie Oblubieńca. Zresztą tak się wtedy będą spowiadać: „nie odprawiłam obowiązkowych modlitw”, „zaniedbałam obowiązek modlitwy”, mało która powie „nie znajdowałam wystarczająco czasu dla mojego Oblubieńca, dla bycia z Nim”.

Jako praktyczna konsekwencja frustracji w praktyce ćwiczeń modlitewnych jest robienie ich w byle jaki sposób lub zastępując je innym działaniem, mówiąc że praca jest modlitwą i dlatego nie ma potrzeby poświęcać jej jakiegoś czasu wyłącznie na nią. I tak dochodzi się ostatecznie do konkluzji, że poświęcanie czasu na modlitwę jest niemal wyłącznym luksusem dla osób, które nie mają innych zobowiązań i obowiązków, lub dla osób chorych i na emeryturze… I w ten sposób wiele osób opuszcza praktykę modlitwy, z większą lub mniejszą winą, z większym czy mniejszym usprawiedliwieniem. Jest ewidentne, że to rozczarowanie rodzi się dlatego że nie odkrywają w niej tego co się im o niej mówią, nie znajdują tego czego w niej szukają. Ostatecznie ponieważ nie znajdują w niej Życia.

Mogą też tu pojawić się sprawy związane z kierownictwem duchowym dusz obdarzonych łaskami mistycznymi i to jest sytuacja delikatna, by móc rozeznać czy doświadczenia są naprawdę nadzwyczajnym darem Boga, czy są to fałszywe pociechy, czy też tylko urojenia psychiczne. Niekiedy są tu wyraźnie urojenia, ale bywają też dusze mistyczne i w naszych czasach.

Katechizm poucza, że „Duch Święty udziela niektórym wiernym daru mądrości, wiary i rozeznania dotyczącego tego dobra wspólnego, jakim jest modlitwa (kierownictwo duchowe). Osoby, które zostały obdarzone tym darem, są prawdziwymi sługami żywej tradycji modlitwy.”36 Ostrzega jednak dalej cytując św. Jana od Krzyża, że „przewodnicy duchowi winni być nie tylko mądrzy i roztropni, ale także posiadać szczególne doświadczenie. Jeśli przewodnicy duchowi nie mają doświadczenia w życiu duchowym, nie będą zdolni pokierować duszami, gdy Bóg będzie je chciał prowadzić, ponieważ oni ich nie zrozumieją”. 37

3. Życie wspólnotowe.

Tu można by pokazać pewne problemy wynikające z konkretnych sytuacji spowiadania: spowiadanie postulatów i nowicjatów czy też spowiadanie wewnątrz jednej wspólnoty (podwładne i przełożone).

Spowiadanie postulatów i nowicjatów dla nas spowiedników może rodzić specyficzne trudności. Chcę przedstawić przynajmniej niektóre z nich podkreślając, że to nie jest opis sytuacji postulatów i nowicjatów które spowiadałem.

Istnieje problem napięć wewnętrznych we wspólnocie formacyjnej oświetlany w sakramencie pojednania z rożnych stron i zmuszający nas spowiedników do zajmowania konkretnego stanowiska wobec tych problemów, bez równoczesnego zdradzania tego co wie się o tym z wcześniejszych rozmów czy spowiedzi.

Może wyjść na spowiedzi problem konfliktów podopiecznych z mistrzynią i powstaje kwestia jakie tu zająć stanowisko, by nie przejmować roli mistrzyni i znając sprawę tylko z ust penitentki, nie kwestionując mistrzyni znaleźć wyjście z sytuacji. Jeszcze trudniej wybrnąć z sytuacji kiedy z tego co mówią postulantki czy nowicjuszki wynika, że mistrzyni robi istotne błędy wychowawcze: jak jej nie deprecjonować w oczach jej podopiecznych, a jednocześnie nie stawać po stronie nieprawidłowości. Jeszcze więcej problemów może wynikać jeśli spowiada ten sam spowiednik zarówno mistrzynię jak i jej podopieczne.

Trudna bywa czasem kwestia, co zrobić jeśli pojawia się w nas odczucie, że nowicjuszki są dojrzalsze od swojej mistrzyni i że ona zamiast je formować do dojrzałości szuka w nich zaspokojenia swoich potrzeb i je do siebie przywiązuje emocjonalnie. Nie jest dobrą sytuacją, jeśli mistrzyni – zazwyczaj w dobrej wierze – ustawia spowiednika wobec nowicjuszek, opowiadając o ich problemach [spowiednik tego nie może nigdy robić wobec mistrzyni].

Problemem jest też wciskanie – przez mistrzynie, czy też przełożone, lub starsze siostry na placówkach – młodych dziewcząt w schematy, szablony, często dalekie od ducha zakonnego, a skoncentrowanego raczej na literze prawa do wykonywania bez dyskusji. Pojawia się też problem negowania ich wcześniejszych doświadczeń Boga, zamykanie się na to, co wcześniej przeżyły poprzez udział w takim czy innym ruchu w Kościele.

Przy spowiadaniu wewnątrz jednej wspólnoty problemy często mogą być podobne jak powyżej omówiono; np. problem napięć wewnętrznych we wspólnocie oświetlany z rożnych stron i konieczność zajmowania stanowiska bez zdradzania tego, co wie się z wcześniejszych spowiedzi. Problem konfliktów podwładnych z przełożonymi; jak nie deprecjonować przełożonych w oczach podwładnych, ale nie stawać po stronie nieprawidłowości jakie czynią.

Pojawia się też problem poczucia wyobcowania sióstr we wspólnocie. Także przemęczenie sióstr jest rzeczą nagminną choć można i spotkać takie, które potrafią się dobrze urządzić w wygodnym gniazdku. I to też rodzi poczucie niesprawiedliwości we wspólnotach i ból pokrzywdzenia w tych wykorzystywanych przez inne bardziej leniwe.

Czasami ma się odczucie, że siostra przychodząc do spowiedzi nie tyle szuka prawdy ile próbuje spowiednikiem tak manipulować, by mieć go jako swego poplecznika przeciw osobie, z która jest się w konflikcie wewnątrz wspólnoty. I trzeba się wtedy starać odróżnić fakty od opinii przedstawianych przez penitentkę.

Sądzę, że wszyscy mamy już to przekonanie, że konfliktów i tarć we wspólnocie nie unikniemy, ale zamiast zostawiać to do rozwiązywania spowiednikom trzeba wpierw szukać dialogu wewnątrz wspólnoty.38

4. Apostolat na zewnątrz i obowiązki wewnątrz wspólnoty.

Zaangażowanie apostolskie bywa czasami miejscem ucieczki od trudności we wspólnocie. Czasem wchodzą tu problemy związane z ubóstwem zakonnym czy też z posłuszeństwem. Bywa, że sprawa apostolatu stwarza trudności z ślubem czystości i wtenczas jest delikatna materia jeśli jest to stale narażenie na możliwość grzechu ciężkiego.

Trudne jest dla sióstr zintegrowanie życia modlitwy z zaangażowaniami duszpasterskimi i obowiązkami we wspólnocie. Pojawia się problem sióstr domowych i tych zaangażowanych poza domem, od których wymaga się również zaangażowania w domu: jak to robić by było sprawiedliwie. Jak to zrobić by domowe nie pracowały 7 dni w tygodniu, i jak te pracujące na etaty poza wspólnotą, nie dostawały dodatkowego etatu wewnątrz wspólnoty.

31. Dekret o przystosowanej odnowie życia zakonnego Perfectae caritatis 14

32. Vita Consecrata, 95

33. Vita Consecrata, 87

34. „Życie braterskie we wspólnocie”; Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, 2.02.1994;

35. Tamże, 50.

36. Katechizm Kościoła Katolickiego, 2690

37. Św. Jan o d krzyża; Żywy płomień miłości, 3

38. „ideał wspólnotowy nie może przesłaniać faktu, że każda rzeczywistość chrześcijańska budowana jest na ludzkiej słabości. Wspólnota idealna, doskonała, jeszcze nie istnieje.(…) Nasz czas jest czasem wznoszenia, nieustannego budowania, zawsze można coś ulepszyć i dążyć razem do wspólnoty, która umie przebaczać i kochać. Wspólnoty bowiem nie są w stanie uniknąć wszelkich konfliktów. Jedność, którą powinny tworzyć jest jednością ustanowioną za cenę pojednania.” (Życie braterskie we wspólnocie, nr 26).